Watchmen – 2019 – sezon 1

Kontynuacja słynnego komiksu Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa. Trzydzieści lat po wydarzaniach z niego, widzimy nowe pokolenie próbujące sprostać nowym czasom. Był też jakiś tam film „Watchmen” po drodze, ale twórcy najwyraźniej nie mieli do niego praw. Poniżej rozkminy nad pierwszym sezonem serialu „Watchmen”. Uwaga na spoilery.

Watchmen vs Watchmen

Zacznijmy może od tej relacji z filmem. Choć ten był zgodny z komiksem, jego zakończenie różniło się w kilku szczegółach, między innymi sposobem, w jaki Ozymandiasz wypracował rozejm pomiędzy USA a ZSRR. W serialu obowiązuje wersja z papierowej historii: udawany atak wielkiej ośmiornicy z innego wymiaru na Nowy Jork. To największa, choć nie jedyna różnica. Jest też ważną dla produkcji HBO. Bez tego w zasadzie należało by przepisać całą fabułę.

Serial miejscami wręcz ostentacyjnie stara się odciąć od wizualiów ze swojego pełnometrażowego poprzednika. Wymieniono prawie całą obsadę. Unika się też odwoływania do dawnych bohaterów. Większość z nich jest zbywana jedną krótką wypowiedzią (np. siedzi w więzieniu, zmarł itp). Z drugiej strony, pod płaszczykiem stwierdzenia „no przecież i tak to było w komiksie”, robi małe wtręty tu i tam.

Miejsce akcji serialu

Historia rozgrywa się w Tulsie w stanie Oklahoma. Dokładnie w tym samym mieście, w którym odbyła się niesławna masakra czarnej populacji. Nie jest to przypadkowy dobór miejsca akcji, współgra z motywami nowej fabuły. Czy też może jej myśli przewodniej. A cóż to za idea? Spokojnie, zaraz wyjaśnię.

Odwiedzamy też zamerykanizowany Wietnam. I księżyc Jowisza.

Przesłanie

Pamiętacie oryginalnych Zakapturzonych? Tych pierwszych. Czy było coś, co ich łączyło? Ja również nie zwróciłem wtedy na to uwagi. Mianowicie wszyscy byli biali. A czy aby na pewno? Zapytali się siebie scenarzyści serialu. I też odpowiedzieli sobie: tak, ale trzeba to zmienić!

Wszak nigdy nie ujawniono tożsamości Zakapturzonego Sędziego. Co prawda spod maski, w okolicach oczu spozierała biel, ale to kwestia pomalowania twarzy. Nie mam z tym problemu. Może i to nieco naciągane, ale w zamian dostaliśmy interesujące spojrzenie na problemy ludności czarnoskórej w dobie jawnego rasizmu w Stanach Zjednoczonych. Ja mam problem z czymś innym.

Choć, opowiem ci o rasizmie

Motyw rasizmu, reakcji społeczeństwa na politykę rewanżu są tu ważnymi wątkami. Pamiętajmy, że jest to świat, gdzie Richard Nixon był prezydentem przez kilka z rzędu kadencji. Do tego również się nie doczepię, gdyż temat został dobrze przedstawiony. A spora część serialu i tak dzieje się w przeszłości.

Mnie tam się też spodobało, że główna bohaterka ma korzenie w Wietnamie. Pozwoliło nam to zobaczyć jak wygląda codzienność w tym kraju po wojnie w alternatywnej historii opowieści.

Oryginalnym pomysłem, było bez wątpienia potrzeba założenia normalnym policjantom masek. Choć działalność w przebraniach została zakazana, zwykli funkcjonariusze nie mogą jawnie wykonywać swojej pracy (kwestie bezpieczeństwa). Paradoksalnie sprawia to, że chętniej sięgają do zachowań zupełnie nie licujących z ich zawodem.

Dr Manhattan

No i na koniec pozostaje wątek Dr. Manhattan. Przypomnę, że oryginalnie po prostu opuścił Ziemię. Silnie sugerując, że odleciał bardzo daleko. Tak do innej galaktyki daleko. I nie zamierza wrócić.

No to według serialu wrócił. I wcale tak daleko sobie nie powędrował. Ot, Europa. Czyli okolice Jowisza (chodzi o księżyc tej planety). Tam też przeniósł Ozymandiasza, dając mu stanowczo za dużo zabawek. To mi już zaczyna przeszkadzać. Nawet nie to co niebieski pan zrobił po powrocie, ale samo to, że wrócił.

To trochę czepialstwo, ale jako, że Dr Manhattan przeżywa całe swoje życie równocześnie, ale jakoś nie wspomniał, że przyjdzie mu się zakochać i być szczęśliwym. No i zmienić się fizycznie. To było całkiem dziwne, ale nawet i to bym przepuścił.

Choć przyznam tutaj, że sam motyw z chęcią kradzieży jego umiejętności, w dodatku przez dwie niezależne grupy, które nieco inaczej doszły do rozwiązania zagadki „skąd właściwie to Dra Manhattan wziąć, aby móc ukraść mu moce”, był całkiem-całkiem.

Czego nie wybaczę

No dobrze, czas zmierzyć się z tym słoniem w pokoju: co uwiera mnie tu jak kamień w bucie.

Oryginalna historia trzymała się raczej ziemi. Pomijając Doktora Manhattana, nie było tu zasadniczo elementów nadprzyrodzonych, magii, czy nawet nadgiętych praw natury. Zarówno w komiksie, jak i filmie. Można argumentować, że umiejętności bohaterów, czy też może antybohaterów, biorąc pod uwagę tematykę tekstu, są nieco przegięte, ale jestem skłonny uwierzyć, że to faktycznie efekt siłowni i regularnych ćwiczeń. Zaś efektywność walki na filmie, wynikała bardziej z potrzeby widowiska.

Co otrzymaliśmy w serialu? Magię mezmeryzmu, sztuki hipnozy. Podobno miała to być metafora wpływów mediów, pisząc oględnie: niezbyt przychylnych niebiałym widzom. Ale w sumie po co? Czy pokazanie rzeczywistego wpływu nie byłby lepszym? Ja tu widzę technologię, którą opracowała grupa rasistów i która pozostała w ukryciu przez wiele lat, nie odkryło jej CIA, ani KGB, ani w ogóle nikt inny w międzyczasie, dopóki pewien staruszek nie przypomniał sobie, że ją zna.

Tak, wiem, że jest jeszcze Nostalgia, ale powiedzmy, że to wymysł przyszłości. I technologia hibernacji.

Podsumowując

Choć serial ma pare niezłych pomysłów i oryginalną tematykę, na wskutek jednej dziwnej decyzji zaprzepaszcza swój potencjał. W sumie szkoda. Czy obejrzeć? W zasadzie to można dać mu szansę. To dość ciekawa interpretacja historii Strażników, które podejmuje też ważne wątki. Jest przy tym nieco propagandowa, ale akceptowalnie.

Linki

Dodaj komentarz