Rafał Ziemkiewicz – „Pycha i Upadek”

Kilka słów o tym tworze. Nie, nie będzie to recenzja. Raczej zbiór luźnych myśli. Jeśli ktoś rozważa, czy nabyć tęże publikację to od razu doradzam darować sobie. Nie warto, zwłaszcza dzisiaj, „Pychy i Upadku” ani kupować, ani czytać. Ziemkiewicz wydaje publicystykę praktycznie co roku, jeśli ktoś potrzebuje, niech weźmie aktualną. Do rzeczy.

Czas akcji

A więc „Pycha i Upadek”. Rozgrywa się podczas pierwszej kampanii Andrzeja Dudy, który pokonał w niej Bronisława Komorowskiego. Autor patrzy jednak nieco szerzej, bo widzi tu zapowiedź upadku Platformy Obywatelskiej (stąd tytuł). Przypomnę, że siedem lat temu, ta partia w sejmie rządziła (w koalicji z Polskim Stronnictwem Ludowym – ale to akurat jest praktycznie nieistotne). Analizie podane są też różne inne polityczne wydarzenia z 2015 roku. A trochę się działo. Np. do gry wszedł Paweł Kukiz i sporo ugrał, będąc praktycznie naturszczykiem w wyścigu do Belwederu.

I uprzedzając cały tekst: dlaczego nie warto sięgać do późniejszej twórczości autora całkiem poczytnego „Polactwa”? Bo w sumie całe te jego wnikliwe analizy można zredukować do: Tusk to zło, PO to idioci, tylko PiS, tradycja (nierozerwalnie związana z Kościołem), dobre chłopaki z Konfederacji (tu oczywiście chodzi o partie, które zbudowały współczesną Konfederację). Owszem, pomiędzy tym autor coś tam gada, trochę o historii, trochę o aferach, o tym jak działa polityka. To wszystko ze swojej własnej perspektywy laika. Entuzjasty, ale jednak amatora, który mimo deklaracji i pozowania na eksperta, nie jest nim.

Oto Diaboł

Zacznijmy więc od wysokiego D. Kaczyńscy i wszyscy, którzy przez ostatnie osiem lat powtarzali do znudzenia „wina Tuska”, powinni poprosić Ziemkiewicza o konsultacje. U niego bowiem, Tusk jestem Złym. Tak, przez wielkie Z. Kanalią jakich mało, a przy tym sprawnym politykiem, który realizuje swoje paskudne, kosztem Ojczyzny, cele. Aż dziw, że nikt w TVP, czy w całej serii gazet prorządowych, nie inspiruje się piórem wzmiankowanego pisarza. On nie redukuje krytyki swojego nemezis do hasła, które nadaje się jedynie na memy. Nie oszukujmy się, całe to mówienie, że lider PO to, tamto… w zasadzie bardziej przydaje mu mocy sprawczej, skoro nawet niemal dekada rządów, kiedy to PO jest w opozycji, a ów znienawidzony demiurg jest nieobecny, nie potrafiła odciąć macek jego wpływów. Widać, że Ziemkiewicz ma talent do budowania i charakteryzowania postaci literackich. Umie tak skurwysyna przestawić, iż nikt sympatii, czy uznania doń nie poczuje (wszelkie wulgaryzmy zostały wzięte z tekstu omawianej książki, więc mogę ich używać).

Ról odwrotność

Ale jest coś co mnie zupełnie zaskoczyło. I to jedyny powód, dla którego warto rzucić okiem na „Pychę i Upadek”. Jak wspominałem, książka opisuje czasy, kiedy rządziło PO, a PiS było opozycją. Dzisiaj, całkiem niedawno było zupełnie odwrotnie (na potrzeby tego tekstu, zapomnijmy na chwilę o niedawnych wyborach). Musiałem sobie to ciągle przypominać, kiedy czytam o propagandzie mediów publicznych przeciwko opozycji, czy o różnych chamskich zachowania partii rządzącej, przykrywanych aferach itp. Ciężko nie mieć wrażenia, że obcowałem z opisem mojej teraźniejszości. Jeszcze raz przypomnę, tutaj słowa „opozycja” i „partia rządząca” oznaczają odpowiednio: PiS i PO. Ale jakbym takie fragmenty przeklejał jeszcze miesiąc temu, nikt by mi nie napisał „ha! dyć to nowiny sprzed lat ośmiu!”. Pozostawiam to ocenie czytelnikom. Widać, to taka stała rzeczywistość w naszym kraju, zmienia się tylko partia przy korycie.

Odkrywamy internet

Czy w 2015 internet był wciąż nowością? Do niedawna wydawało mi się, że był już raczej na stałe zadomowiony, również pod polskimi strzechami. Sam miałem wtedy choćby bloga. Nie wiem jak politycy wówczas na niego patrzeli. Być może właśnie tak, jak zostało to zdiagnozowane w „Pysze (…)”. Może faktycznie, internet, do polskiego Sejmu, wniósł dopiero Mentzen.

Być może faktycznie posłowie sprzed niemal dwóch, trzech kadencji, wiele zyskali by z wykładów byłego pisarza SF (złośliwi mogli by powiedzieć, że to wciąż aktualne). Może w końcu dowiedzieli by się jak funkcjonują media społecznościowe (czytaj: Facebook). Ale ja przewrotnie zwrócę swoje oko na wykładowcę. Albowiem nie wydaje mi się, aby ów, zdawał sobie sprawy z tego jak działają np. bańki informacyjne. Czy płatne trolle zza wschodniej granicy. Tu korzystam z mocy bycia w przyszłości, kiedy to ich działalność stała się powszechnością, te osiem lat temu byli znani, ale raczej nikt nikogo za rękę nie złapał. A pan Ziemkiewicz, gruntowanie obeznany w rozgrywkach Putina (pozwolił sobie dzielić się z czytelnikiem kilkoma uwagami na jego temat), ich akurat przeoczył. Widać inne aspekty prezydenta Federacji Rosyjskiej były ważniejsze.

A tak w ramach opisu działania Sieci. Jest taki fragment, jak to Platforma zdjęła zbiór obietnic wyborczych ze swojej strony, a autor radośnie cieszył się, że ma on ciągle ową wydrukowaną. Może to tylko moja złośliwość, ale nie wyglądało na to, aby był widział o istnieniu serwisów tworzących kopie stron, czy innych użytkownikach. Skądś się przecież wzięło to powiedzenie: „w internecie nic nie ginie”.

To całe pouczanie w kwestii nowego medium, rozczuliło mnie też dlatego, że pochodzi od osoby, która bez żenady wyznaje, iż nie wierzy w Globalne Ocieplenie. Innych uczy góglować, ale sam dziwi się, że publikacje niezgadzające się z jego światopoglądem, jakoś nie ukazują się w Europie. No, ciekawe czemu? Tak w ramach ciekawostek Ziemkiewicz nie lubi cyklistów (z podobnie zabawnych przekonań).

Lewactwo won!

Nie lubi też homoseksualistów, co rusz porusza tu argument adopcji przez takie pary. Na obronę spieszę dodać, że faktycznie, w tamtej kampanii, ten i powiązany z nim temat związków partnerskich, był mocno rolowany, przez różne partie, a to jako straszak, a to jako lep na wyborców. Ziemkiewicz jednak go zbywa, atakując bezpośrednio samą ideę istnienia nie-tradycjonalistów i ich żądań, w życiu publicznym, czy urzędowym.

Podsumowując punkt widzenia autora: Polak = Katolik. Nie ma Polaka niewierzącego. Co prawda w tekście jest większość wierzy, ale to tylko eufemizm, bo nie ma patriotów – ateistów. Ci, co to mieszkają w Polsce, a nie są Katolikami, to jedynie zdrajcy, czekający, aby wbijać w PiS noże. To akurat moja metafora, bo te lemingi, prostu ograniczają się do głosowania na PO. Kontynuując: homoseksualista = lewak, bo nie ma gejów w obozie PiS-u. Ktoś może mi tu zarzucić przesadzanie, ale to tylko kwestia tego, jak Rafał Ziemkiewicz widzi rzeczywistość. A w jego polu widzenia czerń nie miesza się z bielą.

Atakują naszą wiarę!

Sporo miejsca poświęcane jest atakom władzy [czytaj: Platformy] na Kościół. Głównie słownej, bo jakoś nie doszukałem się przykładów konkretnych polityk, jakie zostałyby wprowadzone, czy nawet miały być. Nie jest też mowa o żadnym oficjalnym stanowisku, bo zazwyczaj przywoływani są jacyś przypadkowi ziomkowie z internetu, wygrzebani gdzieś z Pudelka, czy Gazeta.pl. W porywach wypowiedź jakiejś nieznaczącej członki partii. Dla konserwatysty-katolika to najwyraźniej wystarczy. O tym jak antyklerykalna PO bije w biskupów, można poczytać co ileś stron.

Tu prywatnie dorzucę od siebie, że akurat przydało by się ówczesny Tron był tak stanowczy wobec Ołtarza, jak to relacjonuje nam Ziemkiewicz. Do wszystkich ówczesnych i starych problemów, niezałatwionych spraw, powiązanych z niezdrowymi wpływami kleru, już wtedy zaczęły dołączać wychodzące na jaw skandale jakie trawiły Kościół Katolicki od dawna. Platforma u władzy jakoś praktycznie nic z tym nie zrobiła. Dokładnie jak to, mimo woli, Ziemkiewicz potwierdził.

Tak nawiasem: w omawianej publikacji można znaleźć nawiązanie do kwestii pedofilii. Jest ono w rozdziale z homoseksualistami. Rzymsko-Katolickie afery pedofilskie były znane i wtedy, szczególnie jeśli ktoś śledzi politykę zagraniczną. Lub jeśli ktoś jest, np. osobą aktywnie wierzącą i zaangażowaną w działania swojego Kościoła. Tak, nawiązuje tu bezpośrednio do Ziemkiewicza, który widzi drzazgę w oku bliźniego, ignorując belkę we własnym.

Wróżenie z fusów

Ponieważ czytam to dziełko po kilku latach od jego wydania, mogę odnieść się do niektórych rzeczy, które zostały przewidziane. Jak choćby błyskotliwa kariera Kukiza. Tu nie będę się nawet naśmiewał. Wiele osób, mnie włączywszy, choć nie podzielałem entuzjazmu woJOWników, nie spodziewała się jak to będzie wyglądać dzisiaj. Skupmy się na tym, co prawie przez pół książki było wyśmiewane.

Opisując kampanię anty-Duda, została ona w zasadzie sprowadzona do zdania „za Dudą jest Kaczyński”. Jest to prawda: było takie oskarżenie i praktycznie było ono jedynym, które miało jakiś sens (przeciwko Andrzejowi Dudzie). Ale Ziemkiewicz pokpiwał z niego dlatego, że w jego opinii, to Kaczyński miał stać się figurantem Dudy. Czy też może, następcą, który z czułością przejmie stery partii z rąk starszego, wdzięcznego mu za to człowieka i będzie ją prowadził dalej do świetlanej przyszłości. Aż korci mnie śledzić kolejne tomy, aby dowiedzieć, kiedy te marzenia umarły. Czy Ziemkiewicz zdążył zauważyć ich truchła, jeszcze przed drugą prezydencką kadencją? Czy przyznał rację spindoktorom PO?

Podobnie jak nabijanie się z wprowadzenia katotabilanu. Może i wiadomo było, że obowiązkowych burek nie będzie, ale te wolne niedziele, czy kwestie polityki aborcyjnej? Ponownie korci mnie sprawdzać, kiedy Ziemkiewiczowi zrzedła mina. Czy już w momencie niesławnego wyroku Trybunału? Czy dopiero w czasie Czarnych Marszy? Może kiedy analizował spadki popularności PiS-u po owych marszach (nigdy odrobili swoich strat wizerunkowych i poparcia społecznego)?

A nawiązując do prezydenta, to chciałbym zauważyć, że kiedyś popełniłem mały tekst, w których wykazałem mu zdradę stanu. Pewnie mi tu kolega Ziemkiewicz przyzna rację, skoro tyle miejsca poświęcił analizie jego stanowiska, roli i pozycji w Polsce.

Aferki

Ośmiorniczki są odmienianie przez wszystkie przypadki. Nawiązując oczywiście do słynnej afery. Pozostając przy aferach, w opinii pana Ziemkiewicza, Skoki to w zasadzie nic znaczącego. Wyłącznie temat zastępczy. Nie mam własnej opinii, jednak ponownie uchylę czoła w uznaniu kunsztu, z jakim temat został zbagatelizowany (przypominam sprzed kropki: słusznie, lub nie). Pisarz wykazał, że wini zostali złapani i osądzeni. Nikt z PiS-u nie został oskarżony. Tylko PO wyciąga to teraz, bo pośrednio mogli przykleić trochę smrodu do nazwiska Dudy. Koniec i tyle. Żadne tam kluczenie i argumentacyjna ekwilibrystyka, jak to robiła Platforma ze wspomnianymi głowonogami.

Mogę używać brzydkich słów!

Środowiska, tzw prawicowe mają spiskową narrację, że wielkie koncerny są im nieprzychylne. Wyraża się to tym, że od czasu do czasu ich fanpejdże są blokowane, lub usuwane. Prowadzący je twierdzą, że to za ich poglądy. Ciśnie się w odpowiedzi: „tak działa wolny rynek”, ale wybijmy się ponad tą szyderę z kosztowaniem własnego lekarstwa. Zwykle powody są dość prozaiczne i sprawdzają się do używania ocierającego o różne nieprzyzwoitości języka. A wielkie firmy medialne mają gdzieś na jaką mniejszość akurat dzisiaj prawicowcy plują. Tym ostatnim ciężko przychodzi rozumieć, że psują dostawy pieniędzy (od reklamodawców). Jest w tym ironia, jak to ludzie idący do polityki z hasłami uwolnienia przedsiębiorców, jakoś nie pojmują jak działa system ekonomiczny w którym chcą żyć.

Po co to ja wszystko wypisuje? Czytając „Pychę i Upadek” musicie być gotowi na przeróżne nawiązania do murzynów, wyzyskiwania innych nacji, czy prób znieważania różnych grup. Zupełnie niepotrzebnych. Widać nie da się wyrazić pewnych porównań nie odwołując się przy tym do parodii kolonialnej historii.

Podsumowując

W sumie oto cała książka. PO pragnie tylko zła, jest pełne partaczy i tym podobnych ludzi. Unia chce nas zniszczyć, bo Niemcy, ale potem ci Niemcy działają wbrew Uni. Sam Komorowski to pierdoła. Tak przy okazji, chyba nikt nie potrzebował czytać „Pycha i Upadku”, aby się tego dowiedzieć. Mnie zaskoczyło, że ten sam biedny, nieradzący sobie z niczym, Bronek, tak naprawdę zakulisowo sięgał po stery w swojej partii. Może nawet to i prawda.

Do tego dorzucono nam jakieś przedziwne wizje współczesności, których nijak nie umiem zobaczyć za oknem. Ludzi, którzy doszukują się w polskiej historii np. spadku kolonializmu, bo jest to u Europie modne(?), jakbyśmy nie mieli niczego za uszami. I to wszystko przez człowieka, dla którego szczytem marzeń jest powrót Sarmacji. Jak na samozwańczego historyka, Ziemkiewicz nie umie dostrzec, że byli to ludzie zapatrzeni we własny interes, wyzyskujący współziomków, których mieli za coś gorszego, o idei patriotyzmu nie mających pojęcia. I nawet pal licho te teorie wymyślane przez tych postmodernistycznych rewizjonistów, których nie cytuje się w TV Republika (czytaj: historyków analizujących I Rzeczpospolitą). Kto tam będzie nam psuł jakąś uwzniośloną wizję. Ale Ziemkiewicz nie zauważył nawet tego, że Sarmacja, to ludzie, którzy własny kraj utracili, właśnie z powodu własnego zadufania i wiary w moc tradycji, tego, że jest dobrze, tak jak jest. A do kościoła nie przestali chodzić nigdy. Konserwatyzm w stanie czystym.

Szanowny panie Autorze

Na koniec, wykorzystując fakt, że czyta mnie też pan Ziemkiewicz. A jestem tego pewien, ponieważ, pomijając strony typy Lubię Czytać, mój skromny blog jest prawdopodobnie jednym miejscem, traktujący o „Pysze i Upadku”. Zwłaszcza dziś. Pozwolę więc sobie odpowiedzieć na pytanie, które znalazłem pomiędzy kartami.

Dzień dobry. Dlaczego Pańskie książki nie są czytane? Według mnie to kwestia braku edytora. „Polactwo” czytało się nieźle. Nie polegało ono wyłącznie na biciu, w jeden tylko, bęben. W dodatku na tę samą jedną nutę. Zaglądając na pańskiego bloga, czy słuchając wykładów (z jakiegoś powodu, z uporem godnym lepszej sprawy, Jutub mi je ciągle podsuwa), wnioskuję, że przy swojej pierwszej publicystycznej książce, współpracował Pan z dobrym specjalistą. Albo specjalistką. Warto odezwać się do niego, niej, jeszcze raz i słuchać wszystkich uwag. Bez marudzenia. Nie twierdzę, że to pomoże od razu, ale zawsze warto pracować nad własnym stylem, co jako niespełniony pisarz do niespełnionego pisarz, serdecznie doradzam.

Dodaj komentarz