Litania przeciw strachowi

Ostatnio piszę nieco więcej na tematy około religijne. Także w tonie, jaki można odebrać jako negatywny. W ramach przywrócenia równowagi, dziś o modlitwie, która (o dziwo!) działa. Oto przed państwem „Litania przeciw strachowi”.

Pochodzi z „Diuny” (w oryginalne: „Dune”), powieści autorstwa Franka Herberta. To rodzaj mantry, jaka ma pozwolić użytkownikowi opanować własne emocje, szczególnie przed czekającym go zadaniem.

Nie wolno się bać, strach zabija duszę.
Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Stawię mu czoło.
Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.
Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic.
Jestem tylko ja.

I oryginał:

I must not fear.
Fear is the mind-killer.
Fear is the little-death that brings total obliteration.
I will face my fear.
I will permit it to pass over me and through me.
And when it has gone past I will turn the inner eye to see its path.
Where the fear has gone there will be nothing.
Only I will remain.

Może nieco tła: wbrew pozorom nie jest modlitwa. Używały jej siostry z zakonu Bene Gesserit, a tym daleko do jakiekolwiek religii. No chyba, że liczyć wykorzystywanie wierzeń innych. Paula Atrydę (głównego bohatera) nauczyła jej jego matka (z wyżej wymienionego zakonu). Od pierwszego tomu przewija się aż po ostatni.

Pomaga. Wiem, z własnego doświadczenia. Nie wiem czy to kwestia ukrytej w tekście filozofii, czy po prostu uspakaja wydobywanie z pamięci poszczególnych wersów. Pewnie to drugie. Litania to najskuteczniejsza, jak na razie, znana mi forma zaklinania rzeczywiści. Być może dlatego, że skupiona jest na samym wypowiadającym, a nie na prośbie o pomoc z zewnątrz. Szczerze polecam, razem z całą książką.